Jazydzi z Lalish. Autor: Łukasz Odzimek

13/05/2016


Jestem wśród Jazydów, mieszkańców Lalish – małej wioski w irackim Kurdystanie.


Wieki temu lud Jazydów przybył w to miejsce z południowego Iraku. Uważani są za potomków Asyryjczyków, którzy szukali schronienia na tej ziemi po upadku Niniwy w 612 r. O tym, kim są Jazydzi mało kto wie, ostatnio świat o nich szepnął kilka słów przy okazji aktu ludobójstwa dokonanego przez członków tak zwanego państwa islamskiego Daesh. Jazydzi panicznie obawiają się tych islamistów, gdyż ich wioski, nawet samo Lalish, od linii frontu z Daesh dzieli zaledwie kilkukilometrowa przestrzeń, która w każdej chwili może stać się areną walk.

Bardzo chciałem poznać Jazydów właśnie tutaj – na Bliskim Wschodzie, bo - obym się mylił - są oni wyznawcami religii, której obecność może zostać wkrótce wymazana z tej części świata, a której adepci mogą być jedynie romantycznym wspomnieniem lub mieszkańcami jedynie Europy i Ameryki. Moje pragnienie poznania ich było potęgowane tym, iż o Jazydach mówi się, że są ludem tajemniczym, który nie może wyjawiać tajemnic swojej religii osobom z zewnątrz i ma utrzymywać swoje prawdziwe przekonania w kręgu rodziny. To właśnie dlatego chciałem spojrzeć Jazydowi głęboko w oczy i wysłuchać co mi powie o własnej religii.

Do osady Lalish nie jest łatwo trafić, nie ma jej na mapie, nie ma jej nawet na oficjalnej mapie Kurdystanu, nie mówiąc już o przewodniku turystycznym tych ziem, którego po prostu w ogóle nie ma. Trzeba pytać więc ludzi jak tam trafić. No, ale o Lalish w Kurdystanie, poza Jazydami, mało kto wie. Sądząc po mapie – na której nie było Lalish, domyśliłem się, że muszę dojechać z Erbilu do miasta Dohouk. Wioska znajduje sie około 100 kilometrów od Erbilu i 60 kilometrów od sfundamentalizowanego Mosulu – miasta, gdzie od 2014 królują islamscy bandyci z Daesh. W trakcie podróży do Dohouk zdecydowałem się wysiąść z busa przed miastem i odbić pieszo w kierunku miasta Al-Shikhan. Nie myliłem się, był to dobry trop. Od Al-Shikhan, odcinek 20 kilometrów pokonałem taksówką. Tuż przed Lalish znajduje się policyjna kontrola, zresztą cała ta okolica otoczona jest specjalnym nadzorem.

Po przyjeździe do Lalish zostawiam plecak oparty o drzewo, prosząc sprzedawcę z kramu, ażeby na niego zerkał, choć jestem przekonany, że nikt go nawet nie dotknie, bo czuć, iż jest tu bardzo bezpiecznie. Jest niedziela, która dla wyznawców Jazydyzmu jest zwykłym dniem, bo świętem jest środa. Jednak dziś jest dużo przyjezdnych rodzin, a to dlatego, że jednym z filarów tej wiary jest pielgrzymka do Lalish. Już po kilku chwilach zostaję zaproszony na poczęstunek z herbatą i obiadem. Zwykle opisując podróż, staram się nie używać przymiotników - nadzwyczajni, gościnni - bo są to terminy określające większość ludzi spotykanych na drodze mych podróży, ale w Lalish jest coś więcej. Każda rodzina zaprasza mnie do siebie, prosi o wypicie herbaty, czasem i o zdjęcie, mimo, że większość przyjezdnych tu ludzi ma własne aparaty.I tak w zasadzie niczym tułacz, cały dzieńkręcę się po Lalish. Na zmianę czytam książkę i artykuły o Jazydach, daję się zaprosić na n-ty obiad i zgadzam sie na zrobienie kolejnych zdjęć Jazydom. Oddałem się w pełni dobroci i życzliwości nieznajomych mi osób, w podróży często to robię, mimo że czasem to niemal powierzenie komuś swojego życia. Czy jednak w takich miejscach jak Lalish istnieje inna opcja? Raczej nie. Nie miałem więc wyboru stając u bram i będąc w Lalish.

Lalish to zwykła wioska, w której znajduję się około 50 domów z kamienia, wybudowanych tak, iż dach jednego domu jest podwórkiem dla kolejnego. Uwagę w nim przykuwają charakterystyczne wieże w kształcie stożków, nasuwające na myśl piramidy. Na ich szczycie znajdują się małe kule symbolizujące słońce, a rozchodzące się od nich linie mają reprezentować promienie.



W Lalish mieszkają i przebywają na stałe jedynie Jazydzi. Wyznawcami Jazydyzmu jest jedynie nieznaczny odsetek Kurdów (bo większość Kurdów to sunnici muzułmanie). Liczbę Jazydów określa się rozmaicie, od 300 tys. do nawet 1 mln. Rozbieżność ta wynika w istocie z braku rzetelnych danych i z rozproszenia Jazydów po świecie. Jazydzi zamieszkują teren północno-zachodniego Kurdystanu i w zasadzie tylko w tym rejonie Bliskiego Wschodu mogą czuć się bezpiecznie. W innych krajach, gdzie żyją - to jest w Syrii i Iraku - są dyskryminowaną mniejszością religijną, na której od wieków prowadzone są akty ludobójstwa. Jazydzi oprócz Kurdystanu, Syrii i Iraku, zamieszkują także Kaukaz północny (Rosję) i południowy (Gruzję, Armenię), są ponadto uchodźcami bądź migrantami w wielu krajach Europy Zachodniej. Na nieszczęście Jazydów, wielu z nich (około 400 tysięcy) mieszka w irackim okręgu okolic Sindziar – rejonu islamistów z Daesh, miejsca, gdzie Jazydzi padają ofiarą szykan, wrogości i gwałtów na wielka skalę.

Religia Jazydów w wielkim uproszczeniu łączy elementy islamu, chrześcijaństwa nestoriańskiego, pierwotnych wierzeń indoirańskich, kurdyjskich oraz judaistycznych. Jest to więc synkretyczna religia, na którą złożyły się przed-muzułmańskie zwyczaje oraz Islam, a z czasem, bo w XII wieku, nastąpiło wyodrębnienie z Islamu i powstanie nowej religii zwanej Jazydyzm. Od wieków jej wyznawcy byli ofiarami masowych morderstw oraz ludobójstwa z rąk innych, głównie chrześcijan oraz muzułmanów. Dzisiejsze prześladowania Jazydów przez islamistów z Daesh sprawiają, że jest to bez wątpienia jedna z głównych grup wśród uchodźców kierujących się do Europy.

Nie jestem w stanie pojąć sensu wojen religijnych, choć wiem, że większość z nich toczy się o wpływy polityczne i pieniądze pod przykrywką religii. Żaden prawdziwie wierzący muzułmanin nie prowadzi czystek etniczno-religijnych, a ten, który to robi, zapewne przez tych pierwszych zostanie uznany za odstępującego od prawdziwej wiary. Wielokrotnie to zdanie słyszałem od muzułmanów Kurdów i Arabów, którzy uciekli z Mosulu – miasta, w którym zapanowała szajba i zagościł diabeł o nazwie Daesh. Wielu z mieszkańców Mosulu – Jazydów pomieszkuje dziś w okolicy Lalish, gdyż tam zostaliby zabici za wiarę. 15 sierpnia 2007 w irackiej miejscowości Al-Kahtanijja, zamieszkanej przez wyznawców Jazydyzmu, miały miejsce samobójcze ataki terrorystyczne, dokonane przez islamistów, w których zginęło ponad 800 mieszkańców, a około 1500 zostało rannych. Był to drugi największy zamach terrorystyczny XXI wieku, po atakach z 11 września 2001 na World Trade Center. Czy ktoś o nim słyszał i pamięta? - Wątpię.

Jazydzi przez wielu muzułmanów uznawani są za heretyków i określanymi „czcicielami diabła". A to dlatego, że według wierzeń Jazydów, Bóg stworzył świat, ale jego dalsze losy powierzył siedmiu aniołom, których zadaniem było dalsze jego kreowanie, jednak popełnione przez nie błędy skutkowały powstaniem zła. Jeden z aniołów stał sie buntownikiem. Melek Taus („Anioł–Paw"), wystąpił przeciw woli Boga, ponieważ nie chciał pokłonić się przed człowiekiem i służyć mu.Za to odstępstwo został strącony do piekła, gdzie w wyniku przemiany i pokuty, żałując za swoje grzechy, łzami ugasił ogień piekielny, w wyniku czego przestało ono istnieć. Bóg wybaczył mu winy i powierzył władzę nad światem, w związku z czym wyznawcy Jazydyzmu modlą się do niego, a nie do Boga. Melek Taus jest więc upadłym aniołem, który powrócił do bożych łask. To sprawia, że łączy on pierwiastki dobra i zła, będąc jednocześnie bożym namiestnikiem na ziemi. Prócz anioła-pawia Jazydzi wierzą także w istnienie sześciu innych niebiańskich istot, określanych mianem aniołów lub tajemnic. Uważają, że bóg nie interesuje się światem, ani nie zajmuje nim osobiście, jest także zbyt doskonały, by ludzie mogli modlić się bezpośrednio do niego. Jazydzi uznają Abrahama i Mahometa za proroków, natomiast Jezusa za anioła pod postacią człowieka. To w wielkim skrócie fundament tej wiary, jednak co oczywiste, zawarcie całej doktryny religijnej w kilku zdaniach sam uważam za śmieszne – odsyłam więc do dalszej lektury.

Jazydem nie można zostać w wyniku konwersji z innej religii, Jazydom trzeba sie urodzić. Do wyznawców tej religii należą tylko ludzie, których językiem ojczystym jest dialekt kurmandżi języka kurdyjskiego. Jazydzi uznają chrzest, natomiast obrzezanie chłopców, powszechne w Islamie, nie jest u nich obowiązkowe. Są zwolennikami reinkarnacji, czczą Mojżesza, Mahometa i Jezusa. Dodatkowo czczą planety - zwłaszcza Ziemię oraz gwiazdy jak Słońce. Zmarłych zakopują ze skrzyżowanymi rękami, głową skierowaną na wschód.

Jazydzi są społecznością kastową, a jej zmiana jest niemożliwa. Jest to struktura społeczna podobna do tej u Hindusów w Indiach. U Jazydów najwyżej w hierarchii stoi Szejch, czyli dostojnik duchowny. Szejch ma mądrość wypisaną na twarzy, zazwyczaj ubrany jest w białe szaty, posiada długiego zakręconego wąsa, czasem długą brodę dodającą mu powagi. Dwukrotnie zostałem zaproszony na wypicie herbaty z szejchem. Pierwszy z szejchów miał postawną sylwetkę, przenikliwe spojrzenie, mistyczne uniesienie, a wokół siebie roztaczał coś na kształt boskiego pola. Każdy szejch dla Jazydów jest niczym pir czy szejk u muzułmanów, czyli jest przewodnikiem i doradcą w kwestii religii. Wszyscy inni należą do kasty Mirid. Nikt nie może zmienić kasty, nie można wstąpić w zaślubiny z człowiekiem z innej kasty, wyjątkiem są zaślubiny z obcokrajowcem. Karą za złamanie tej zasady jest wykluczenie ze społeczności, zdarza się także zabicie apostaty (tego, który porzuci swą wiarę).

W Lalish znajduje się grobowiec Szejcha Adiego, będący najważniejszym miejscem pielgrzymkowym Jazydów na świecie. Nie ma w nim monstrualnego przepychu, charakterystycznego dla kościołów chrześcijan, czy świątyń hindusów oraz meczetów muzułmanów. Nie obowiązują żadne wzniosłe zasady, jest kilka skalnych pomieszczeń w piwnicy, do których nie-Jazyd nie ma wstępu, choć nie jestem przekonany, czy jest tak do końca, gdyż wydaje mi się, iż byłem w tych salach. Trzeba pamiętać, ażeby wstępując do świątyni nie wdepnąć na próg, gdyż jest to uważane za zbeszczeszczenie wiary. Jazydzi zazwyczaj nie zbierają się na wspólne modlitwy, modlą się w samotności rano i wieczorem, twarzą zwróconą ku słońcu. Odmawiają swą modlitwę przed i po posiłku, nie potrzebują do tego świątyni i kapłana,bo dla nich Bóg jest Uniwersum, odnajdują go wszędzie.

Noc w Lalish spędziłem w budynku koło świątyni. Zostałem tam zaproszony przez szejcha - wręczono mi koc, poduszkę, nakarmiono, a rano poczęstowano śniadaniem. W budynku, w którym spałem, jest wiele łóżek, jest to sala przygotowana specjalnie dla pielgrzymów. Jazydów uważam za wyjątkowych ludzi wyjątkowej wiary i życzę im, aby ta ich religia trwała kolejne wieki i nigdy nie została unicestwiona przez szaleńców „słusznej wiary".

Łukasz Odzimek


Galeria:


Komentarze

Brak opinii

Napisz opinię