Kurdystan iracki i irański. Autor: Łukasz Odzimek

15/09/2016


Opuściłem rejon Kurdystanu. Widziałem tu sporo świata, w którym wiele odkryłem, który mnie zaskoczył, co skorygowało moje myślenie w kilku kwestiach. Ponad dwa tygodnie przemierzałem ziemie Kurdów w Iraku i Iranie. Byłem w Erbilu, Suleymani, Halabdzy, Horamanat, Lalish, Dohouku, Kirkuku, a także po drugiej stronie granicy w Sanandanj, Mariwan, Nowdosz. Wszędzie tam mieszkają Kurdowie, na tych terenach są niemal stuprocentową narodową większością. Wielu Kurdów mieszka także w arabskim Iraku (czyli nie Kurdystanie), w Turcji i Syrii. Te ostatnie to niestety rejony świata dziś niezwykle rozchwiane i naznaczone brutalnością. Warto więc skorygować swoją percepcję i zdać sobie sprawę, iż, patrząc na mapę świata, znacznie bezpieczniej dziś jest na ziemi Kurdów w Iraku, niż w uważanej za bezpieczną, turystycznej Turcji. Irak czy Turcja - to państwa na mapie świata, w których wiele się dzieje. Dzisiejsze ziemie Kurdów to spokój i wojna – o ile iracki Kurdystan to oaza spokoju na Bliskim Wschodzie, to w tureckim Kurdystanie giną cywile od luf karabinów tureckiej armii (która notabene jest w NATO). W Syrii, na ziemiach Kurdów toczą się od kilku już lat walki, chyba już wszystkich ze wszystkimi. Irańscy Kurdowie mają się na szczęście całkiem dobrze – jest tam nad wyraz bezpiecznie i spokojnie, zresztą taki jest irański Kurdystan od lat.



Kurdowie walczą od wieków o własną państwowość, która po dziś dzień pozostała w sferze marzeń bądź walki partyzanckiej z flagą czerwono-biało-zieloną, ze słońcem, wszytą w mundur. Kurdowie nigdy nie mieli aksamitnego życia, w ich najnowszej historii naliczyć można kilkadziesiąt momentów nazywanych, w zależności od okoliczności, powstaniem, wojną, rzezią a nawet ludobójstwem. Ich dzieje to pasmo powstań i pacyfikacji. Kurdów zabijał turecki mąż stanu - Ataturk, bawidamek, a przy okazji wielki Szach Iranu Mohamed Reza Pahlawi, czynił to również jego uwielbiany i znienawidzony (o czym oficjalnie się nie mówi) następca - Chomeini. To samo czynił ospowaty, kaukaski typ Stalin, na którego rozkaz Kurdów wywożono aż w głąb Azji. Ostatnimi laty największej rzezi na Kurdach dokonał Saddam Husajn w roku 1988 – było to ludobójstwo – takie same jak na Żydach. Jednak o nim świat bardzo mało mówił, gdyż w tym czasie zarówno Ameryka jak i zachodnia Europa w pełni popierała Saddama, przez co czuł się bezkarny. Podobnie dzieje się dziś, bo media głównego nurtu prawie nic nie mówią o tym, że wojska Turcji dokonują czystek etnicznych w tureckim Kurdystanie – a to dlatego, że Turcja jest w NATO - poprawność polityczna jest więc ważniejsza. Takie podejście jednak się mści, bo przez bezkarną politykę, czystki, ukrywanie prawdy Irak to dziś upadłe państwo. To kraj istniejący jako monolit jedynie na politycznej mapie świata.



Północny wschód Iraku to autonomiczny rejon kraju Kurdystan, któremu brakuje jedynie własnej waluty i uznania na arenie międzynarodowej. Wszystko inne posiada – nie trzeba do niego wiz, gdyż pieczątkę uprawniającą do 30-dniowego pobytu dostaje się na lotnisku w miastach Irbil lub Suleymani. Irackie arabskie południe i centrum cofa się w okowy islamu, choć każdy normalny człowiek zdaje sobie sprawę z tego, iż to ureligijnienie nie ma nic wspólnego z wiarą. W terenach sunnickich Iraku Islam jest interpretowany na sposób niezwykle radykalny. To samo jest z centrum szyickim. Wszystko to niby w jednym kraju - Iraku, ale Iracki Kurdystan to strefa wolna od dżihadystów.

Sam zastanawiałem się, jak to możliwe, że zaledwie kilka kilometrów od Kurdystanu jest Irak - kraj wojny i ciągłych walk rozbitków posaddamowskich z aktualnymi rządzącymi, gdzie czymś niemal codziennym są porwania i ucinane głowy. Stolica Kurdystanu Erbil to nie to samo co iracka Basra, Mosul, Bagdad a nawet Kirkuk. Czemu tak jest?

Po upadku Saddama wyszło na jaw, że Irak to niemal grobowiec i muzeum zbrodni. Tyran ten oraz jego kuzyni z miasta Tikrit (zwłaszcza tak zwany Chemiczny Ali) są odpowiedzialni za śmierć 1.300.000 ludzi. W roku 2003 wierni słudzy Saddama zostali uznani za wrogów Iraku, porzuceni, uwięzieni i niejednokrotnie po osądzie powieszeni. Wielu z nich uniknęło sprawiedliwości – czyli śmierci tylko i wyłącznie dzięki łapówkom, na które fundusze mieli zresztą z państwowego skarbca, wcześniej rozkradzionego. Rozpastwieni w okresie dyktatury Saddama, zmuszeni zostali do porzucenia luksusów i niemal z dnia na dzień ze zwykłych nacjonalistów arabskich stali się nad wyraz religijnymi wahabitami. Rozpoczęli dżihad, nazywając go religijnym, bo zazwyczaj najpiękniej i najromantyczniej jest ubrać w religijne szaty taki radykalny ruch. Ich dziełem jest powstanie tak zwanego państwa islamskiego DAESH – tak zwanego, gdyż trudno nazwać kupę bandziorów czymś, co może reprezentować państwo. To oni są odpowiedzialni w znacznej mierze za wojnę w Syrii, tak zwany „kryzys uchodźczy Europy", to oni dokonywali większości egzekucji na bezbronnych irackich cywilach, Jazydach oraz odpowiadają za uprowadzenia cudzoziemców. To oni sieją terror u swych braci Arabów, którzy zapewne nigdy nie przypuszczali, że po latach gnębienia Kurdów będą zmuszeni w poszukiwaniu spokoju zostać gośćmi w ich kraju – Kurdystanie. Jednak role się odwróciły, to Arabowie są często dziś uchodźcami, a ich gospodarzami Kurdowie. O zgrozo - organizacja DAESH cały czas dostaje pieniądze od kilku państw Zatoki Perskiej, ale także nie wiadomo od kogo, bo u muzułmanów obowiązuje zakat czyli jałmużna 2%, która zostaje rozdystrybuowana w sposób często nieznany darczyńcy. Tak więc nawet najbardziej anty-daeshowy muzułmanin może być fundatorem tak zwanego państwa islamskiego. Zwykle terroryści z DAESH to przegrani życiowo ludzie, którzy nawet nie znają Koranu, lecz publicznie udający, że go czytają, ale niestety, zwykle nie posiedli oni tej umiejętności, jaką jest czytanie. Po takiej niby lekturze podnoszą głos, iż wyczytali w Koranie, że to Prorok Mahomet nakazał im niszczyć Amerykę i wszystkich niewiernych. To zwykle ludzie z wypranymi mózgami, zapewne według europejskich standardów psychiatrii, są to typy trwale psychicznie chore. Tacy jednak się nie urodzili,pomogli im w tym radykalni mułłowie – często świetni mówcy, psychologowie, manipulatorzy, ludzie o wielkiej charyzmie, grzmiący od lat w meczetach, a od niedawna i na YouTube.

Iraccy Kurdowie nigdy nie uwierzyli w obietnice islamistów. Pomimo, że infiltrowano ich silnie, radykalny islam tutaj się nie przyjął. Wahabici i szejkowie dawali kasę na budowy nowych meczetów ze swoimi mułłami, ale Kurdowie zwykle im odmawiali. Co więcej, do Kurdystanu zaczęli przybywać wyznawcy innych religii poniżani i często zabijani za wiarę w Iraku czy Syrii. Wśród nich byli Jazydzi oraz chrześcijanie. Jazydyzm to synkretyczna religia, na którą złożyły się przedmuzułmańskie zwyczaje oraz islam, lecz z czasem religia ta zupełnie wyodrębniła się z islamu. W przeciwieństwie do chrześcijan, jazydzi uznawani są przez muzułmanów za heretyków, określanych czasem jako „czciciele diabła", co stało się przyczyną licznych prześladowań. Wielu Kurdów jest jazydami. Jazydzi zasadniczo zamieszkują Syrię, Irak, Kaukaz północny (Rosję) i południowy (Gruzję, Armenię) i wiele krajów Europy Zachodniej, do której uciekali przed prześladowaniami. Liczbę Jazydów określa się rozmaicie, od 300 tys. do nawet 1 mln. Rozbieżność ta wynika w istocie z braku rzetelnych danych i z rozproszenia Jazydów po świecie. Od wieków Jazydzi byli ofiarami masowych morderstw oraz ludobójstwa z rąk innych, głównie chrześcijan oraz muzułmanów. Dzisiejsze prześladowania Jazydów przez islamistów z DAESH sprawiają, że jest to bez wątpienia jedna z głównych grup wśród uchodźców kierujących się do Europy.

W irackim Kurdystanie obecni są chrześcijanie, wielu znalazło tutaj schronienie po ucieczce z Iraku czy Syrii. W Erbilu mają nawet swoją dzielnice Ankawę. Wśród chrześcijan spotkać można katolików syryjskich czyli Jakobitów, wyznawców wschodniego Kościoła Asyryjskiego czyli Chaldejczyków i Nestorian oraz Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Tysiące rodzin chrześcijańskich zbiegło przed prześladowaniami z Iraku, znajdując schronienie właśnie w Regionie Kurdystanu. Mogą tu swobodnie wyznawać wiarę i budować świątynie. Dzień Bożego Narodzenia jest też oficjalnym świętem i dniem wolnym w Kurdystanie irackim. Oprócz islamu, chrześcijaństwa i jazydyzmu, Kurdowie wyznają też alewizm. To w sferze religijnej mieszanka szyickiego imamizmu i pierwotnego turkmeńskiego szamanizmu, a w sferze politycznej alewici wspierają socjaldemokratów i pozostają silnie skłóceni z konserwatystami islamskimi. Etnicznie są Turkami, Kurdami lub Azerami. Podobnie jak u Jazydów, Alewitą trzeba się urodzić i nie można nawrócić się na alewizm .

Jak dowiedziałem się od jednego mułły, islam jest islamem, a nie jest on ani liberalny, ani konserwatywny, a to, co go różni, to jedynie interpretacja - to jego interpretacja w Kurdystanie była i jest po prostu życiowa. Widać to zwłaszcza na terenach wiejskich, zwykle ostojach konserwatyzmu. W Kurdystanie latem temperatura sięga ponad czterdzieści stopni, więc niczym nadzwyczajnym jest kobieta bez chustki na głowie, a jeśli już ją nosi, to zwykle jest to haftowana chustka zapięta na czubku głowy.



Zupełnie więc inaczej niż u sąsiadów, gdzie arabskie kobiety są zmuszone do noszenia workowatych czarnych abaji. Trzeba przyznać, iż kurdyjskie kobiety to fenomen na Bliskim Wschodzie. Pomijając, że są niezwykłej urody, to należą do niezwykle odważnych. Zaledwie kilka kilometrów od granicy irackiego Kurdystanu znajduje się arabskie miasto Mosul, gdzie swoje czujki ma DAESH. Jedną z formacji walczących z nimi są oczywiście Kurdowie, a wśród nich kobiety, które często same zgłaszają się do służby w irackim Kurdystanie. Na kartach historii Kurdyjki już wielokrotnie wpisały się jako dzielne i odważne, potrafiące stawić czoła wrogowi. Kilka lat temu chwyciły za broń, gdy międzynarodowa koalicja wypowiedziała wojnę Saddamowi Husajnowi. Sformowany wówczas ponad pięćset-osobowy żeński oddział walczył ramię w ramię z bojownikami mężczyznami Kurdami czyli peszmergami, którzy są bardzo przywiązani do swojego etosu bojowego. Od roku 2012 kurdyjskie kobiety zaczęły na masową skalę ubierać mundury i być postrachem dla islamistów z DAESH. Kurdyjki często zasilają oddziały własnej partyzantki, czym zwykle wywołują dziwne stany w szeregach wojowników tak zwanego Państwa Islamskiego. O ile szaleńcy powołujący się na Allaha nie boją się granatu, noża w plecach, to myśl o śmierci z rąk kobiety powoduje u nich dreszcze, gdyż utrzymują, że śmierć na wojnie z rąk kobiety jest poniżeniem. Bywa, że schwytane kobiety, jako jeńcy wojenni, nie są więzione czy zabijane, a długobrodzi krasnale z DAESH proponują im ożenek. Obecnie kobiety stanowią jedną trzecią armii peszmergów walczących z ofensywą Państwa Islamskiego. Służy ich około osiem tysięcy. Zgłaszają się jako ochotniczki, w każdej chwili mogą więc zrezygnować ze służby i wrócić do cywila, tym bardziej że zwykle nie otrzymują gratyfikacji finansowej. W niektórych oddziałach peszmergów, aby wykluczyć możliwość pojmania kobiet przez islamistów, wydano im rozkazy, by zawsze miały w kieszeni jedną kulę.

Kobiety kurdyskie mają zatem z jednej strony prościej, ale i trudniej niż ich siostry w krajach arabskich – bo to na nich opiera się fundament rodziny oraz społeczny porządek, często to one same wychowują dzieci, bo ich mężowie służą jako peszmergowie na wojnie. Muszą być więc silne, zaradne, nigdy nie poddające się słabościom i potrafiące wychowywać same synów tak, ażeby byli oni zdolni do utworzenie wolnego państwa Kurdystan. To wielkie marzenia wszystkich od lat, ale poza krótkim epizodem roku 1946 Kurdystan nigdy nie był państwem uznawanym na mapie politycznej świata. Kurdowie mówią wprawdzie różnymi językami, piszą trzema alfabetami, ale łączy ich to wielkie marzenie o wolnej ojczyźnie. Łączy ich ludowy strój, taniec i stare legendy, ale niestety też wspólne brutalne doświadczenia oraz wielcy sąsiedzi – Arabowie, Turcy i Persowie.



Mają wspólnego bohatera narodowego- Mustafa Barzani, który jest najważniejszą postacią w historii irackiego Kurdystanu. Jest, jak dla Polaka wszyscy wielcy z kart polskiej historii razem wzięci. Barzani jest wszechobecny - to ich wódz, widnieje na zdjęciach w urzędach i domach. Jest on faktycznie podziwiany, a nie jak w wielu krajach świata bohater, którego kult jest obowiązkiem (np. w Iranie widać wszędzie portrety Chamenei lub Chomeiniego – a według moich obserwacji i znajomych wszyscy mają tych panów już dość). Obecny prezydent Kurdystanu - wnuk Mustafy Barzaniego znalazł wspólny język z przeciwnikiem, którym był od lat Dżalal Talabani. Jego dziadek – Mustafa był sprytnym graczem, dogadywał się z Arabami i Irańczykami, nigdy jednak nikomu nie obiecując pełni posłuszeństwa. To samo robił z Turkami, był wiernym słuchaczem Moskwy i USA. Zmarł w roku 1978, a więc przed ludobójstwem Kurdów dokonanym przez Saddama w operacji Al-Anfal. Była ona czymś wyjątkowym ze względu na skalę, przygotowanie logistyczne oraz czas trwania. Saddam najzwyczajniej w świecie pomylił się z bogiem, gdyż uznał, że on sam jest w stanie zniszczyć tak wielki naród, jakim są Kurdowie, i sam może zdecydować, kogo wysłać na tamten świat. Po jego rozkazie wojska irackie na miasto Halabdża zrzucały dziwne bomby, które nie wybuchały, lecz po sięgnięciu ziemi wypuszczały gaz. Był to gaz, który uśmiercił tysiące kobiet i dzieci. Wiele ze zdjęć przedstawiających te koszmarne dni jest w muzeum ludobójstwa w mieście Halabdża. An-Anfal było przy okazji zaplanowanym polowaniem na kurdyjskie kobiety i dziewczyny, które zwykle kończyły swój żywot w burdelach bogatych krajów Zatoki Perskiej .

Większość niepokojów XX i XXI wieku na ziemi Kurdów dzieje się przez ich przeklęte bogactwo, którym jest ropa. Kurdystan iracki to ocean ropy i stacja benzynowa, którą każdy by chciał w swoich granicach posiąść. Lecz to także żyzna ziemia, niezliczone potoki, liczne jeziora pełne wody, doliny, zielone łąki pełne maków, tulipanów i żonkili, to także wysokie góry, nawet latem z widocznym śniegiem na szczytach. Kurdowie kochają przez to swe ziemie i spotkania na łonie natury, a to dlatego iż kochają oni, jak mało który naród, życie. Zapewne duży wpływ na to ma właśnie piękno ich przyrody. Praktycznie cały północny i wschodni rejon Kurdystanu to góry pokryte zielonymi łąkami z licznymi rzekami a czasem i wodospadami. Liczne są łąki pełne polnych kwiatów oraz drzew owocowych. Właśnie w takich miejscach odbywają się głównie pikniki a także wesela. To niezwykle urocze miejsca. Będąc w Kurdystanie, byłem na wielu piknikach, nauczono mnie tańczyć wymachując chustką, która jest synonimem kurdyjskiej wolności a zarazem flagi. Co chwila byłem pozdrawiany, bo Kurd pozdrawiający mijanego człowieka to odwieczny zwyczaj – słowo „salam" jest czymś tak naturalnym jak oddychanie. Spałem tutaj w wielu domach, jedynie raz byłem zmuszony do zostania w hotelu.



Iracki Kurdystan to w tej chwili jedyny na Bliskim wschodzie przewidywany i demokratyczny kraj (nie widniejący na mapach świata) muzułmański, w którym meczet służy do modlitwy a nie do knucia zamachów i rozwoju radykalizmu, którego konsekwencją są dżihadysci. Natomiast Irak, w obrębie którego jest Kurdystan, kilka lat temu stracił swoją szansę na spokój i dziś pogrąża się w dżihadzie, który Kurdowie na szczęście przegnali już ze swoich ziem.

Łukasz Odzimek

Galeria:


Komentarze

Brak opinii

Napisz opinię