Mazar-I-Sharif. Autor: Łukasz Odzimek

05/08/2016


Mazar-I-Sharif, obok Kabulu, Heratu i Kandaharu, to jedno z największych miast Afganistanu.

Do Mazar-I-Sharif pierwszym razem dostałem się z miasta Majmana. Droga ta wiedzie rejonem wysokogórskim i powinna zająć około 5 godzin. Jednak może trwać i dwa dni, wszystko zależy od pogody i sytuacji na drodze. W 2015 roku wjechałem do Mazar-I-Sharif od strony północnej, czyli od granicy z Uzbekistanem. Granicą pomiędzy Uzbekistanem i Afganistanem jest miasto Termez, było to jedyne miejsce od strony Uzbekistanu i Tadżykistanu, gdzie mogłem lądem przedostać się do Afganistanu. Dwa inne przejścia graniczne z uwagi na zagrożenie rebelią i eskalacją działań Talibów były zamknięte. Termez to miejsce kończące jeden świat, a zaczynające drugi. Właśnie mostem w Termezie, w grudniu 1979, wjechały rosyjskie czołgi kierując się na Kabul. Dziesięć lat później, tym samym mostem, pod wodzą generała Gromowa, wracali pokonani i zmęczeni tą, nie wiadomo po co i komu potrzebną, wojną. Po przekroczeniu mostu wkraczamy w zupełnie inny świat. Niby tam i tu jest Islam, ale jakże inny.

Miasto Mazar-I-Sharif to stolica prowincji Balch. Nie wiadomo ile ludzi mieszka w mieście, gdyż populacja w Afganistanie, pod wpływem bardzo dynamicznych zmian demograficznych, jest trudna do oceny. Ze względu na sytuację w kraju Afgańczycy przemieszczają się, zostając wewnętrznymi uchodźcami czyli migrantami. W 2015 roku wielu z nich wyjechało do Europy. Również z Pakistanu na afgańskie ziemie powraca wiele osób, które kiedyś uciekły przed wojną. Część z nich zasila szeregi walczących grup, mieszkają na pustyni lub w górach i stają się kolejnymi niepoliczalnymi obywatelami. Wiele dzieci w Afganistanie nie jest rejestrowanych. Cześć z osób, w zależności od sytuacji politycznej, podaje różne pochodzenie, więc trudno o wiarygodne statystyki. Ostatni oficjalny spis ludności Afganistanu pochodzi z lat 70-tych XX wieku, więc wszelkie demograficzne dane można odbierać z rezerwą. Mazar-I-Sharif jest trzecim miastem kraju, ale tak naprawdę nie wiadomo dokładnie, jaka jest jego populacja i pozycja.

Dla wyznawców islamu Mazar-e Sharif od wieków jest jednym z głównych ośrodków kultu religijnego. Miasto było stolicą afgańskiego Turkiestanu, starożytnego imperium rozciągającego się między miastem Herat a masywem Hindukuszu oraz rzeką Amu-daria na północy. Mazar to miasto kupców, od lat słynęło z wyrobu dywanów oraz handlu skórami karakuł.

W Mazar-I-Sharif znajduje się Niebieski Meczet (Rauze-e Sharif), a także turkusowe kopuły mauzoleum Hazrat Alego, był to zięć i kuzyn Proroka Mahometa, czwarty kalif, pierwszy imam szyicki i najważniejsza po Proroku postać islamu szyickiego. To perły architektury Afganistanu. Jeden z najbardziej magicznych obiektów sakralnych świata. Meczet przypomina ten w Heracie, oba mają niebieski kolor elewacji. Wybudowany w XII wieku do dziś przyciąga tłumy wiernych. Jest jednym z najważniejszych obiektów sakralnych Afganistanu, i to zarówno dla szyitów, sunnitów jak i sufich. Nie da się go pominąć w swej podróży przez Mazar-I-Sharif, meczet znajduje się w samym centrum miasta. Przed wejściem na plac meczetu, należy zdjąć obuwie. W patio meczetu krążą zarówno mężczyźni jak i kobiety, które w burkach pięknie komponują się na tle niebieskich murów. Do samego meczetu niewierni nie mają wstępu. W obrębie placu meczetu warto udać się do mauzoleum Hazrat Alego. Zostało ono wzniesione w XII wieku i po dziś jest zachowane we wspaniałym stanie. Niemal każdy centymetr budowli pokrywają wzorzyste płytki w kolorze lapisu. Na terenie meczetu spotykają się całe rodziny, ale można też spotkać samotnie kontemplujących ludzi. Tu wygłasza się kazania, śpiewa pieśni, modli, jak i po prostu spotyka ze znajomymi. Jest to jedyne miejsce w Mazar-I-Sharif, gdzie można zaznać metafizycznej ciszy.



Zaproszono mnie do medresy, w jej wnętrzu dziesięcioletni chłopcy czytali Koran. Dzieci, które ledwo umieją czytać we własnym języku, poszczególne fragmenty Koranu wymawiały po arabsku, gdyż tylko w tym języku można recytować w tej medresie Koran. Afgańczycy to jedni z najbardziej bogobojnych ludzi. Wiara jest autentyczną częścią ich życia i nie ma tej sztuczności i zakłamania, które widywałem w innych rejonach świata. Z reguły jest to wewnętrzne przekonanie o wierze, a nie wahabicka ideologia na pokaz. Niestety i w Afganistanie są okresy, kiedy ideologia, będąca ciemną stroną religii, głosi nienawiść, nie toleruje tych, którzy myślą inaczej i udziela odpowiedzi na wszystkie pytania. Jednak jak wszędzie, tak i tu, jest ona podobna do polityki, mając charakter chwilowy i ograniczony. Prawdziwa religia i wiara jest wieczna. Z małymi wyjątkami, wszyscy w Afganistanie są przekonani do wiary w Allaha. Niemal dla wszystkich pokoleń Afgańczyków wiara była remedium na zaznany ból i wojenne krzywdy. Pozwalała osamotnionemu człowiekowi odnaleźć sens życia. Meczet natomiast, po dziś jest miejscem zaspokajającym duchowe potrzeby. Niestety, jak wszędzie w świecie, w Afganistanie są ludzie, którzy wykorzystują ludzką pustkę, proponując ideologiczną etykę oraz moralne zacietrzewienie. Wiele radykałów nie wyznaje religii, a ideologię.

Będąc pierwszy raz w meczecie Rauze-e Sharif, brałem udział w uroczystościach Nawruz. Jest to muzułmańskie, związane z tradycją tych terenów, coroczne święto, będące kilkudniową celebracją początku i odnowy. To jedna z niewielu tradycji, która ma swe początki w religii przodków tych ziem - zoroastrian. Święto ma tradycję sięgającą Babilonii. Obchodzone jest od stuleci, w okresie dni zrównania dnia z nocą, kiedy słońce przecina równik i na półkuli północnej rozpoczyna się wiosna. To czas pokoju, uroczystych posiłków w kręgu rodzinnym, czas śpiewu, tradycyjnych zabaw i sportów. Podczas tego święta odmawia się modlitwy za szczęście i pomyślność, składa noworoczne życzenia, wymienia się drobnymi prezentami, w kolejnych dniach odwiedza się krewnych i znajomych. Taki bardzo długi noworoczny weekend, o wielkim ładunku tradycji. Podczas Nawruz w Afganistanie nie ma tak ceremonialnych uroczystości jak w sąsiednim Iranie czy Tadżykistanie, ale na terenie mauzoleum meczetu są obchodzone główne uroczystości z nim związane. W czasach Achemenidów święto Nawruz było okazją do złożenia hołdu królowi perskiemu przez delegacje wszystkich ludów wchodzących w skład Imperium Perskiego. Ceremonie odbywały się w Persepolis. Nazwa Nowruz w tłumaczeniu z języka perskiego oznacza Nowy Dzień. Niestety, islamscy fundamentaliści, postrzegają Nowruz jako święto heretyckie. W roku 2014 podczas ich obchodów zaatakowali tłum w mieście Kandahar, zabijając trzy osoby.

Na terenie meczetu można przebywać całe dnie, obserwując tutejszy świat. Niezwykłego uroku dodają rzesze gołębi. Wszystkie są białe. Karmi je stróż. Na moje pytanie, czemu wszystkie gołębie są białe, odpowiedział, że w tym miejscu jest tajemna moc, dlatego wszystkie bieleją. Jednak podejrzewam, iż prawda jest bardziej banalna i brutalna – szare i czarne gołębie są zwyczajnie zabijane. Najlepiej je podziwiać, kiedy zachodzi słońce, wtedy promienie słońca podkreślają feerie barw elewacji meczetu, a gołębie wychodzą urokliwie na obrzeżach fotografii.



W Mazar I Sharif poznałem dziesiątki ludzi, spałem w ich domach. Doznałem ich niesamowitej gościnności, razem jedliśmy posiłki oraz piliśmy wyśmienite soki z granatów i owoców khaki. Owoców jest tutaj zatrzęsienie. Stoły kupców są obładowane nimi na wysokość metra, a obok stoją sokowirówki. To zastanawiające, dlaczego po drugiej stronie granicy, gdzie rosną te same owoce - w Uzbekistanie czy Tadżykistanie, nikt nie wpadł na pomysł, ażeby sprzedawać tak smaczne soki.



Hamed sprzedawał soki z granatów, codziennie do niego przychodziłem na kilka szklaneczek. Wieczorem graliśmy w szachy. Był mistrzem w tej grze, z racji tego wszyscy go znali. Zazwyczaj, gdy tracił pionka, robił to celowo i nie był to mój szachowy zmysł. Był nie do pokonania. Hamed był bardzo przejęty faktem, że za kilka dni sam jadę do Kabulu. Jak mawiał, droga do Kabulu, sięgająca ponad trzech tysięcy metrów, jest poprowadzona za wysoko dla szanującego się człowieka.Nie lubił więc nią jeździć i w ogóle opuszczać swojego miasta. W całym swoim życiu był w Kabulu tylko raz. Miał ponad 60 lat. Od dziecka sprzedawał soki z granatów. Od 50 lat, po skończonej pracy, oddawał się pasji, jaką były dla niego szachy. Nazywał mnie szachmatistem, czyli z perska graczem. Jak mawiał, to dzięki szachom zdobył mądrość, która mówi, że najpierw się myśli a potem odpowiada. To dzięki szachom potrafił przewidzieć kilka posunięć do przodu w swoim życiu.

W Mazar-I-Sharif, wędrując po bazarach, które ciągną się wokół całego terenu meczetu sięgając rogatek miast, poznałem wielu ludzi, którzy jednogłośnie chcieli, abym zrobił im zdjęcie. Do dziś nie rozumiem, dlaczego akurat Afgańczycy chcą, aby im je robić, podczas, gdy na przykład Hindus czy Afrykańczyk ma z tym problem. W mieście spotkałem też Mejeeda, który na ucho powiedział mi, że jest ateistą i nie wierzy w Boga. Może to dziwić ale tak jest - Afgańczycy też czasem odchodzą od religii, gdyż i dla nich w pewnych wydaniach trąci ona hipokryzją.

Łukasz Odzimek

Galeria:

Komentarze

Brak opinii

Napisz opinię