Nie! Czyli tak? Indyjski zawrót głowy!

20/11/2015


Indie fascynują i zaskakują niemalże wszystkim. To nieprawda, że ten kraj albo się kocha albo nienawidzi. W tym wypadku kryteria oceny są tylko dwubiegunowe. Przeciwnicy wytaczają swoje armaty z argumentami typu "smród, brud, ubóstwo…" – dziękuję, nigdy więcej! Zwolennicy będąc pod wrażeniem mistycyzmu i całej tej otoczki nie wyobrażają sobie sytuacji odpuszczenia kolejnego wyjazdu. Z opowieści krążących po Internecie można wysnuć wniosek, że nie ma tam miejsca na emocjonalny środek. Przed wyjazdem zastanawiałem się zatem, jak taki zwykły, chodnikowy chłopak jak ja, odnajdzie się w indyjskiej rzeczywistości? Odpowiedź na to kluczowe pytanie nadeszła z szybkością spadającej gwiazdy! Za sprawą wielkiej sympatii do ludzi, których miałem okazję tam spotkać, zrozumiałem, że wszechobecna życzliwość i odmienność kulturowa – czyli to, co w każdej podróży jest w najważniejsze – emocje - sprawią, że Indie jak magnes będą przyciągać łazęgów takich jak ja.

Już pierwszego dnia po przylocie, na samym starcie, mogłem doświadczyć zderzenia obyczajów i przyzwyczajeń. Trochę mnie to kosztowało, ale takie wejście w nową rzeczywistość musiało mieć swoją cenę.

Po przybyciu do Udupi- miasta znanego z Shree Krishna jako ten przysłowiowy żółtodziób, który po raz pierwszy jest w Indiach, udałem się w kierunku kompleksu świątyń.



Fot. Henryk Kukla©


Znalezienie drogi nie było zanadto skomplikowane, gdyż wystarczyło iść za większością. Po przekroczeniu bramy od razu przykuwają moją uwagę stragany z kwiatami. Kult roślin w Indiach ma długą historię. W religiach dharmicznych od tysiącleci stanowią istotną część kultu religijnego.


Fot. Henryk Kukla©


Ich intensywne kolory wkomponowują się w otoczenie i tworzą harmonię z kolorami sari noszonych przez damską część pielgrzymów. Uderza oryginalność noszonej biżuterii - kolczyki, zapięcia i hafty podkreślają dalekowschodni charakter, odrębność i przywiązanie do kultury.


Fot. Henryk Kukla©


Gdy moje oczy podziwiały ogromną różnorodność materiałów i wzorów, piękne hafty i koraliki, nagle ktoś do mnie podszedł i zapytał - ,,potrzebujesz przewodnika"? To, co mnie od razu urzekło i tak jakby za mnie powiedziało „tak" był styl, w jakim nieznajomy zaproponował swoje usługi. Ten pewien rodzaj zastawienia na mnie sideł w niczym nie przypominał stylu, do którego jestem przyzwyczajony po podróżach do krajów arabskich. Był wypowiedziany subtelnie i delikatnie, bez jakiegokolwiek natręctwa. Z dużym zdziwieniem spojrzałem na niewysokiego, szczupłego Hindusa i skinieniem głowy dałem znak, że jestem gotowy, mimo tego, że kapryśny monsun nie zachęcał do zwiedzania. Mój nowy kolega opowiadał, pokazywał, zwracał uwagę na wszystkie szczegóły – jednym słowem bardzo się starał. Byłem tak zafascynowany tym wszystkim, że nawet nie zauważyłem, że to już koniec wspólnego spaceru. Pomyślałem – szkoda, ale cóż … - żeby się coś nowego mogło zacząć, to niestety coś musi się zakończyć. Zanim jednak ostatecznie wymienimy dżentelmeńskie "goodbye" trzeba było się rozliczyć. Na moje pytanie:„Ile płacę?" - usłyszałem odpowiedź – „co łaska". Trochę mnie to zaskoczyło, ponieważ nie byłem przygotowany na taki scenariusz – nie miałem rozeznania co ile kosztuje, gdyż, jak już wspominałem, to był mój pierwszy dzień. Ponadto we wszystkich dostępnych przewodnikach ich autorzy podkreślali, że trzeba się nastawić na ostre negocjacje. Zaskoczony takim obrotem sprawy z kieszeni wyciągnąłem kilka banknotów i z ostrożnością wkładam je do ręki przewodnika jednocześnie, patrząc mu w oczy. Pytam - „Is it O.K.?" Podobno oczy są lustrem duszy, więc patrzę i patrzę ale nic nie mogłem wypatrzyć. Delikatnie swój wzrok skierowałem na głowę i co widzę ? - jakieś dziwne kręcenie głową. Pomyślałem - chyba trzeba coś dorzucić. Energicznie włożyłem rękę do kieszeni po kolejne banknoty, żeby mieć to już za sobą i ze zdumieniem widzę, że znowu głowa kolegi ucieka na boki. Jakoś zrobiło mi się niezręcznie więc pomyślałem, że minął się z fachem - lepszy z niego pokerzysta niż przewodnik. Raz jeszcze dorzuciłem trochę papierków i na widok kręcącej się głowy zdecydowanie powiedziałem – NIE! Reakcja mojego nowo spotkanego przyjaciela była dziwna - cały czas na mnie patrzył, uśmiechał się, a w pewnych chwilach nawet kąciki ust zdradzały, że się podśmiechiwał. Jednak po chwili włożył pieniądze do kieszeni, uprzejmie się skłonił i odszedł. Na tyle to było dziwne zachowanie, że następnego dnia jadąc taksówką zagadnąłem do kierowcy, czy aby w tym moim opowiadaniu nie ma podwójnego dna? Po chwili namysłu najpierw z politowaniem na mnie popatrzył, a potem parsknął śmiechem i jednocześnie z wielkim trudem starał mi się wytłumaczyć żelazną zasadę "TAK czyli NIE" - i na odwrót!

Żeby zrozumieć kontekst porady koniecznie zobacz krótki instruktaż. Myślę, że przyda się Wam,jeżeli macie zamiar wybrać się do Indii. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo daleko no i że bilet drogi. Ale nadarza się wyjątkowa okazja spróbowania swojego szczęścia. Już teraz zachęcam Was do uczestnictwa w konkursie fotograficznym pt."MOJE NAJPIĘKNIEJSZE MIEJSCE NA ZIEMI" w którym główną nagrodą będzie bilet do Indii. Więcej szczegółów za tydzień na blogu sklepu TREKMONDO.PL


Komentarze

Brak opinii

Napisz opinię