Oko w oko z niedźwiedziem. Autor: Henryk Kukla

06/09/2018
blog sklepu turystycznego trekmondo - Kamczatka i niedźwiedzie


Pisanie o niedźwiedziach jest wdzięcznym tematem. Nie muszę się martwić, czy wypada publikować post w tej czy w tamtej grupie z jednego oczywistego powodu: zachowania niedźwiedzi brunatnych, niezależnie od szerokości geograficznej, są takie same.

W ubiegłym tygodniu napisałem kilka praktycznych podpowiedzi co zrobić, żeby w miarę tanio przyjechać na Kamczatkę, a dziś szybkie szkolenie co zrobić, żeby przeżyć w sytuacji, gdy nasze drogi z misiem się skrzyżują. Nie jest istotne czy to są Tatry, Bieszczady czy też inne góry, ważne jest to, żeby niedźwiedź był syty, a człowiek żywy! Może to zabrzmiało trochę groteskowo, ale tutaj każde spotkanie z tym zwierzęciem jest swoista próbą sił.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem ogromnego niedźwiedzia, przewodnik cichym głosem opisywał i tłumaczył sytuację. Niedźwiedź ma słaby wzrok, więc mimo tego, że jest dość blisko, jesteśmy w miarę bezpieczni dopóki chodzi i jest zajęty samym sobą. Sytuacja się może wymknąć spod kontroli gdy usiądzie, podniesie głowę i nosem zacznie „niuchać wiatr". Jest to sygnał, że ma nas na muszce i czas zaczyna tykać na naszą niekorzyść.

Pamiętajcie, że na krótkich dystansach niedźwiedź rozwija prędkość 60km/h, więc każda rozpaczliwa próba ucieczki jest z góry przesądzona. Niedźwiedź odbiera nas jako rywala, a nie człowieka. Ocenia masę, wielkość oraz przewagę. Jeżeli jesteśmy w grupie to zróbmy z siebie jedną bryłę. Duża masa daje nam dać przewagę. Sprawdza się powiedzenie: w kupie raźniej – kupy nikt nie ruszy! Jeżeli mamy plecaki podnieśmy je do góry. Niedźwiedzie stoją na dwóch łapach, żeby rywalowi pokazać: popatrz jaki jestem wielki! Wykorzystajmy i my tą strategię. Może na pierwszy rzut oka taka postawa wyda Wam się śmieszna, ale słyszałem kilka historii, gdzie zastosowany trik zadziałał.




Nie będę się rozpisywał o tym, że każde wyjście w góry to swoista dzika wojna, dlatego akcesoria takie jak race, granat hukowy, a nawet ostatecznie gaz pieprzowy trzyma się nie w plecaku, ale doczepione do klaty, aby móc ich użyć w każdej chwili. Zamiast jednak wprowadzać wojenną atmosferę warto wspomnieć o jagodach. Do wyjazdu na Kamczatkę nurtowało mnie pytanie jak takie duże zwierzę może odżywiać się małymi jagodami? Z filmów byłem przyzwyczajony do pięknych kadrów, gdzie duże łososie niemalże wprost wskakiwały do wielkich paszczy kudłatych misiaczków. Takie obrazy do mnie przemawiały i nie budziły wątpliwości. Inaczej było z jagodami. On taki duży, a ona taka mała - i wystarczy żeby nie spać po nocach. Dopiero teraz, gdy jak Mickiewicz zamiast kazaskich stepów wpłynąłem na kamczacki zielony dywan karłowatych krzewów dostrzegłem bogactwo Syberii. Pod zielonym dywanem ukrywa się nieopisana ilość różnokolorowych jagód. Wystarczy otworzyć paszczę i zębami sczesywać do żołądka witaminy. To taki swoisty grzebień, który z dużą szybkością ogałaca krzaki.




Mówi się, że na Kamczatce żyje więcej niedźwiedzi niż ludzi. Jest to prawdą, bo niedźwiedzie są obecne na każdym kroku i to nie tylko na pomnikach. Mieszkańcy tego pięknego półwyspu, tak samo jak zaklinacze węży w Indiach, mają niesamowite wyczucie sytuacji. Gdy moje serce rozrywało ze stresu, oni w skupieniu patrzyli i analizowali sytuację. To, co mnie zaskoczyło to ich nieufność. Gdy tylko pojawiał się niedźwiedź odbezpieczali miotacz gazu pieprzowego. W Tatrzańskich czy Bieszczadzkich realiach chodzenie z gazem jest lekką przesadą, ale w sytuacji podbramkowej warto pamiętać o zrobieniu "największej masy".




Komentarze

Brak opinii

Napisz opinię