Zrozumieć lodowiec. Autor: Henryk Kukla
Antypody, pomimo tak wielkiej odległości od Europy, łączy z nią wiele krajobrazowych podobieństw. Przekonałem
się o tym dopiero wtedy, gdy dotarłem do Nowej Zelandii. Patrząc na ostre granie i
strzeliste szczyty pasma Alp Południowych
serce zabiło mocniej – w myślach ciche westchnienie - eh…, a pod powiekami
znajomy pejzaż Tatr.
Podziwiając panoramę gór, delektowałem się chwilą i korzystając z okazji, że nigdzie nie muszę się spieszyć, do nikogo dzwonić - zastanawiałem się - jak to możliwe, że na wyspie, gdzie deszczowy las tropikalny razi oczy swoimi kolorami jest aż 230 lodowców? Odpowiedzi na to pytanie nie ułatwia fakt, że tu - na dalekim południu - granica wiecznego śniegu przebiega niemalże na tej samej wysokości co w Tatrach, a długie jęzory lodu jakby na przekór logice spływają niemalże do poziomu morza. Chcąc wytłumaczyć to zjawisko posłużę się porównaniem. Pominę rzeźbę terenu, gdyż najprościej będzie jeśli skupimy się na opadach śniegu. W ujęciu historycznym w Tatrach (Kasprowy Wierch) średnioroczne opady /deszcz+śnieg/ wynoszą ok.1700mm, a tu - w Nowej Zelandii - lodowiec Fox Glacier zasilany jest opadami śniegu przekraczającymi ponad 8 metrów! Na południowej wyspie żartobliwie można powiedzieć, że lubi popadać – tutejsi „górale" mówią, że jak 4 dni nie ma deszczu to zaczyna się susza! W tej części świata, wysoko w górach, ciężkie od wody chmury mają doskonałe warunki do transformacji w morze lodu – zatrzymywane na zboczach wilgotne powietrze jest wpychane w górę, by dzięki spadkowi temperatury zainicjować opad śniegu i po czasie zmienić się w lód. O ile dobrze pamiętam, lód w ujęciu przyrodniczym jest ciałem plastycznym, z tego też względu, w zależności od swoistej budowy (typu) przesuwa się, a raczej płynie w dół z różną szybkością – w tym wypadku około 43m/miesiąc.
Płynięcie mas lodowych ma ogromne walory poznawcze. Pod wpływem grawitacji i swojego ciężaru lód pęka tworząc szczeliny, gdzie co rusz coś wpada. Pełzający po skałach język lodowca po pewnym czasie - podobnie jak małża muszlę - zamyka szczelinę, by po jakimś czasie oddać naturze to, co w przeszłości zabrała. Czasami są to głazy, rumosz skalny, ale dzieje się i tak, że do przykrytych śniegiem szczelin wpadają ludzie. Podobno wszystko dzieje się "po coś", dlatego nauka czerpie wiedzę z każdej takiej tragedii.
W 1991 w Alpach lodowiec „uwolnił" ciało człowieka. Nic by w tym nie było aż tak wyjątkowego, gdyby nie fakt, że człowiek ten wpadł do szczeliny lodowca ok. 3300 lat temu. Niska temperatura doskonale zakonserwowała ciało, buty, ubranie a nawet treść żołądka. Dzięki rozwiniętym metodom badawczych wiemy, że człowiek, którego dziś nazywamy Ötzi miał 61 tatuaży oraz cierpiał na nietolerancję laktozy. Może nie jest to najważniejsza informacja, ale w tym artykule chciałem podkreślić rolę lodowców w aspekcie poznania swojej tożsamości. Miałem okazje widzieć Ötzi w swojej „lodowej" trumnie, jak również zziębniętą i skuloną Juanitę w dalekim Chile. Patrzenie wstecz, w daleką przeszłość, nie jest stratą czasu: współczesny człowiek ma okazję do werbalnego porównania zmian w czasie – nic bardziej nie uczy, nic bardziej nie przekonuje – świat wokół nas bardzo się zmienił. Mając na uwadze przyrodnicze rozważania chciałbym zwrócić uwagę na rolę lodowców jako markera zmian klimatycznych. Chcę pominąć znany i bardzo nagłaśniany aspekt kurczenia się lodowców.
W przypadku lodowca Fox Glacier widać dokładnie jak czoło lodowca przesuwa się w górę - niestety w ostatnim czasie lód za szybko zamienia się w wodę. Mając na myśli marker chciałem zatrzymać się na zagadnieniu, które dla wielu ludzi umyka, a być może jest zupełnie niezrozumiałe.
Czy zastanawialiście się skąd wiemy, jaki był skład chemiczny ziemskiej atmosfery kilka tysięcy lat temu? Jeżeli współczesne media coraz głośniej zwracają uwagę na ocieplenie się klimatu, podnoszą alarm o rosnącym w atmosferze stężeniu gazów cieplarnianych, w takim razie co jest punktem odniesienia? – skąd czerpiemy informacje, że kiedyś było lepiej? Czy to tylko przesłanki, a może twarde dowody?
I w tym wypadku na to zawiłe pytanie z pomocą przychodzą nam lodowce. Czasami zdarza się, że w lodzie są uwięzione pęcherzyki powietrza sprzed wielu tysięcy lat. Jeżeli potrafimy datować lód, wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, aby go stopić i przeprowadzić analizę uwięzionego w nim powietrza.
Te przyrodnicze rozważania nie są aż tak istotne w porównaniu z tym, co czuje człowiek obcując z lodem. W miękkim świetle lód przybiera niesamowity odcień błękitu. Najlepiej można tego doświadczyć wchodząc do szczeliny, wtedy dosłownie i w przenośni człowiek czuje się, jakby nurkował w morzu – patrząc w górę widać tylko promienie słoneczne na tle błękitnego nieba. Lodowiec jest pełen niesamowitych kształtów i form. Gdy glacjolodzy dopatrują się w nim szczelin, jęzora i różnych innych technicznych określeń - ja doświadczyłem niezwykłego posmaku przygody, jaki się kryje w spacerach, wspinaczce i poruszaniu się po lodowcu. Dla mnie lodowce są piękne i ekscytujące. Można ich doświadczać wszystkimi zmysłami: barwa, chłód w dotyku, dźwięk odłamującego się lodu, smak wody płynącej w szczelinach... To wszystko sprawia, że wędrówka po lodowcu to niezapomniane chwile, które na długo zostaną w pamięci.
Henryk Kukla
Galeria 1 - Lodowiec Fox Glacier, Nowa Zelandia 2017r.
Galeria 2 - Lodowiec Perito Moreno, Argentyna 2015r.
Tekst został
napisany dzięki wsparciu sklepu turystycznego
TREKMONDO. Zapraszamy do
odwiedzenia nowo otwartego sklepu stacjonarnego w Czechowicach-Dziedzicach.