Badachszan i Wachan. Autor: Łukasz Odzimek

29/07/2016


Badachszan to prowincja w północno-wschodniej części Afganistanu. Wachan to dystrykt prowincji Badachszan. Znajdują się one między rzeką Amu-Darią i pasmem górskim Hindukusz. To miejsca, gdzie góry Pamir łączą się z masywem Hindukusz.

Wschodnią część prowincji Badachszan tworzy wąski Korytarz Wachański, który ciągnie się między Tadżykistanem (na północy) i Pakistanem (na południu), aż po Chiny i jest on najdalej wysuniętym na wschód rejonem Afganistanu. To teren, do którego niezwykle trudno dostać się z samego Afganistanu, ponieważ to jedno z najbardziej niedostępnych terytoriów- znacznie prościej (o ile otwarta jest granica) do Wachanu dostać się z Tadżykistanu.

Korytarz Wachański to relatywnie jedno z najspokojniejszych miejsc Afganistanu. Jest on niczym enklawa, jednak droga z Kabulu do niego, a nawet stolicy Badachszanu – miasta Faisabad, jest terenem, gdzie mają swoje przyczółki Talibowie - zdecydowanie więc odradzam podróż z terenu Afganistanu. Korytarz Wachański to przy okazji jedno z najbiedniejszych miejsc i regionów Afganistanu, gdzie codziennością jest brak zaplecza medycznego, edukacji i niepewna ilość zapasów żywności. Problemem jest także uzależnienie wielu ludzi od opium, w tym kobiet i dzieci, a to dlatego, iż opium jest najlepszym tutejszym lekarstwem na ból oraz melancholię. Afgański Wachan przez stulecia był niedostępny dla podróżników, bo z przyczyn politycznych został zamknięty i zapomniany, lecz ostatnimi laty wiele grup alpinistycznych rozpoczyna z niego eksplorację sąsiadujących z nim sześciotysięczników.



Do Badachszanu z Kabulu można dostać się autobusem. Droga prowadzi przez tunel Salang i zajmuje około 15 godzin. Do centrum i wschodu Wachanu to kolejne 10-20 godzin podróży, gdyż droga to w większości nieubity szutr. Niestety w 2016 r. po raz drugi nie dostałem się do Wachanu. W roku 2015 podróż przez Afganistan zamierzałem rozpocząć od miasta Kunduz, chcąc wjechać z Tadżykistanu i pokonać górski rejon Badachszan, ażeby trafić do Wachanu - jednak z uwagi na sytuację polityczną kraju, wjazd do tych rejonów okazał się niemożliwy. W 2015 roku w Kunduz i wiejskich rejonach Badachszanu rozpanoszyli się ponownie Talibowie, czyli obłąkane dzieci wojny, budzący grozę własnymi interpretacjami norm i zwyczajów. Musiałem zmienić trasę i do Afganistanu wjechałem przez Uzbekistan, pomijając kompletnie Badachszan. Niebezpiecznie na tym terenie jest po dziś, a będzie gorzej. Sytuację zaognia fakt zabicia w maju 2016 roku przez Amerykanów przywódcy talibów Achtara Mohammeda Mansura (a to dlatego, iż znalazł on wspólny język z Iranem, co nie jest na rękę Ameryce) i mianowanie przez talibską szurę nowego przywódcy - jeszcze bardziej radykalnego Hajbatullaha Ahundzadeha.



Badakszan i Wachan są krainmi rozciętymi pomiędzy dwa państwa - Tadżykistan i Afganistan. Część tadżycką i afgańską rozdziela rzeka Pańcz, która łączy się z rzeką Wachsz, tworząc rzekę Amu-Darię. Pod koniec XIX wieku wielkie mocarstwo rosyjskie i imperium brytyjskie oddzieliły granicami te ziemie, by stworzyć neutralny pas graniczny – strefę buforową Wachanu. Tadżycki Wachan przypadł Imperium Rosji, a afgański Wachan miał być gwarancją braku bezpośredniej granicy pomiędzy nią a Wielką Brytanią. Afgański Wachan, niczym korytarz, ma w swym najwęższym fragmencie zaledwie 15 km szerokości, a jest długi na 300 km.

W Badachszanie mieszkają Afgańczycy – głównie Tadżycy, a w Wachanie mieszkają Wachanie, a na jego wschodnim krańcu Kirgizi. Kirgizów spotykałem wielokrotnie na swojej drodze. Byłem kilka razy w Kirgistanie, ale spotykałem ich także w Tadżykistanie, Chinach oraz w afgańskim Kabulu. Darzę ich dużą sympatią, jako naród wywarli na mnie niezwykle pozytywne wrażenie. Kirgizi to ludzie niezwykle uprzejmi, pomocni, uczciwi i chociaż generalizowanie prowadzi często do nieporozumień, to moje doświadczenia pozwalają na ten ogólnik. Jako nomadzi, Kirgizi należą do niezwykle wolnych duchem ludzi, przez co zazwyczaj są szczęśliwi. W większości wyglądają oni podobnie - to krępi i niscy górale, ubrani w białe kapelusze. Prawie każdy spotkany Kirgiz ma firankę złotych zębów, a w swych białych, filcowych czapach wyglądają niczym uciekinierzy z teatru lub balu przebierańców. Po dziś dzień dla Kirgizów w terenie wiejskim środkiem lokomocji jest koń, a domem obiekt zwany jurtą. Przebywanie z kirgiskimi nomadami sprawia wrażenie podróży w czasie. Mają oni zazwyczaj skórę twarzy twardą niczym podeszwa buta, ich głowę chroni przed słońcem futrzano–filcowa czapa, a nogi przed błotem wysokie buciory do kolan. Twarze Kirgizów o niskich brwiach i wąsko ułożonych oczodołach wydają się być stworzone do obrony przed hulającym na ich terenach niemal cały rok wiatrem. Wielokrotnie spałem w kirgiskich jurtach. To w nich poznawałem osobliwy świat kirgiskich nomadów. To w jurtach, pomimo braku wspólnego języka, pałaszowałem z Kirgizami mięso największych owiec świata - ałtajskich argali. To w ich wnętrzu wraz z Kirgizami opróżniałem szklanki wódki, celebrując wspólnie spędzony dzień. W jurtach graliśmy w karty i szachy, tam słuchałem ich przeraźliwej muzyki. Raz nawet w jurcie zrobiliśmy dyskotekę, na której grał Kirgiz na jakimś instrumencie, śpiewając pojękującym głosem. Było to straszne, bo kiedy zakończył jedną pieśń, zaczął kolejną, która była jeszcze gorsza, a potem pojawiały się kolejne, każda jeszcze gorsza. W jurtach zwykle piliśmy wódkę, bo Kirgizi to arcymistrzowie w piciu. Picia nauczyli ich Rosjanie, zapominając dać im wytyczne, ile wolno pić. Jako przepitki używaliśmy kumysu, czyli posolonego, sfermentowanego mleka z klaczy. W przeciwieństwie do Afgańczyków Kirgizi uwielbiają alkohol i piją go doprawdy dużo. To w końcu górscy nomadzi, którzy dodatkowo zetknęli się w swojej historii z Rosjanami. Kirgizi są muzułmanami, jednak dopiero przebywanie z nimi w jurcie powie nam wiele o ich wierze. Jest ona często czymś na kształt szamanizmu przykrytego cieniutką warstwą Islamu. Faktem jest, że tereny całego tego obszaru były infiltrowane przez szereg religii. Już w połowie pierwszego tysiąclecia p.n.e. południowa część obszarów, w tym Wachan, weszła w skład imperium perskiego, a co za tym idzie, rejon ten znalazł się w orbicie nowych wartości religijno-wierzeniowych związanych z religią, która dziś prawie wymarła - zaratusztrianizmem.

Niemal w każdym zakątku Badachszanu znajdują się góry – są to zazwyczaj skaliste szczyty o kolorze brudnego piasku. To w jednej z takich gór, w Sar-e Sang, znajduje się kopalnia kamienia lapis lazuli. Od wieków jest on stosowany jako materiał ozdobny, ceniono go już w starożytnym Sumerze, Babilonii i Asyrii, a dziś wykorzystywany jest do ozdoby przedmiotów kultu, biżuterii oraz instrumentów muzycznych. Jego niezwykły kolor i błyszczące domieszki pirytu nadawały mu tajemniczości, przez co uważany był za kamień o nadnaturalnych właściwościach. Przypisywano mu własności medyczne. Według kronik, afgańskie złoża lapis lazuli eksploatowane są już od sześciu tysiącleci. Lapisowe szlaki handlowe łączyły Azję Centralną z Mezopotamią, Egiptem, Anatolią i Indiami.



Mój znajomy - Zbigniew Korytkowski - któremu udało się dostać do Wachanu i poznać jego przyrodę oraz mieszkańców, tak pisze o Wachanie – " Moją podróż zawdzięczam miejscowym ludziom. To oni gościli mnie pod swoim dachem, karmili mnie i dbali o mnie. To oni uczynili mą podróż możliwą i bezpieczną. To dzięki nim moja wyprawa zakończyła się pomyślnie. Mieszkańcy Wachanu mają dusze wykute ze skały, ich charaktery są twarde i niezłomne, wyrastają z surowego miejscowego klimatu. Niegościnny klimat wysokich gór zrodził ten nieugięty i silny naród, o sercach rzadkiej dziś wrażliwości i miłości do bliźniego"

Jednak ja na Wachan muszę poczekać. Tym razem nie udało mi się poznać wachańskich Kirgizów, muszą oni na mnie poczekać, a ja nich, lub udać się do chińskiego miasta Toszkurgan i, o ile to będzie możliwe, skierować się na zachód do granicy afgańskiej. Czy taki wjazd jest możliwy, tego nie wiem dziś. Jestem jednak pewien, iż jedyny sposób, aby się dostać się do afgańskiego Wachanu, to przeprawa mostem z tadżyckiego miasta Iszkaszim. Jednak to również nie jest takie proste - w 2015 ów graniczny most był zamknięty bramą i pilnie strzeżony przez tadżyckich i afgańskich pograniczników. W 2016 most i znajdujące się na nim przejście graniczne jest otwarty, ale na jak długo - tego nikt nie wie. Może kiedyś będzie mi dane postawić na nim stopę.

Łukasz Odzimek

Galeria:

Komentarze

Brak opinii

Napisz opinię