Moje zaślubiny z rzeką Zambezi. Autor: Henryk Kukla

03/11/2015

Dzisiejsza historia będzie krótka, ale za to z lekkim dreszczykiem. Będąc w Johannesburgu postanowiłem spróbować swoich sił na raftingu. Każdy rasowy backpaker marzy o legendarnych gardzielach, spienionej wodzie Zambezi i o tym wszystkim, co nasza wyobraźnia nam podsuwa, gdy gapimy się na skarpety w pralce - przed i po wirowaniu. Podróż z Johanesburga do Zimbabwe, przekładając na bardziej popularne wycieczki, można porównać do krótkiego weekendowego wypadu do Londynu. Wystarczy wsiąść do samolotu, by za godzinę i czterdzieści minut wylądować w Victoria Falls (Zambia). Na upartego można by było całą podróż już zakończyć, jednak ktoś, kto jest spragniony lepszych widoków i chce na dodatek zaoszczędzić trochę grosza, może podjechać dalej w kierunku mostu granicznego z Zimbabwe, by tam, po drugiej stronie granicy, spróbować nierównej walki z żywiołem. Zimbabwe powitało mnie dużym uśmiechem i jeszcze większą inflacją. Była ona tak duża, że w 2009 roku zrezygnowano z własnej waluty głównie na rzecz dolara amerykańskiego i randa, będącego oficjalną walutą RPA. Od tamtego czasu krajowa gospodarka stopniowo ustabilizowała się, jednak wielu obywateli wciąż z trudnością radzi sobie z codziennymi wydatkami. [źródło:http://henhen.pl/ ]

W 2008r. inflacja w Zimbabwe wynosiła 230 000 000 %.

Więcej ciekawych informacji o hiper inflacji w Zimbabwe:


Powracając do głównego tematu mojej podróży od razu muszę się przyznać, że był to mój ,,pierwszy raz". Po wejściu do pontonu nie ogarniałem zanadto co się dzieje. Ogólnie rzecz ujmując, procedury bezpieczeństwa - o mało co - jak w samolocie. Ciągłe sprawdzanie wszystkiego, co się da sprawdzić – kapoków - czy aby jest dobrze dopasowany do ciała lub czy kask mam zapięty na przysłowiowe 7 zamków itp. Ostatnie ćwiczenie, jakie trzeba było zaliczyć, sprowadzało się do wypadania z pontonu do wody. Całe to widowisko można porównać do zabawy dużych dzieci, które od razu wyczuły dobrą okazję do zaliczenia zimnego prysznica w upalny dzień.

Z racji tego, że byłem chyba jednym z najstarszych studentów, cała ta zabawa trochę uśpiła moją czujność i zrozumienie tego wszystkiego, co działo się wkoło – o Boże jaki ja byłem głupi! Na starcie całej imprezy było słychać dużo śmiechu i chichotów, ale jakoś z czasem były one coraz cichsze i miało się wrażenie, że ten, kto umiał jeszcze wydać jakikolwiek gardłowy dźwięk, robił to na dodatek przez zaciśnięte zęby.

Zrozumiałem szybko, że zabawa się skończyła i zaczyna się nierówna walka z żywiołem. Coraz bardziej niechętnie patrzyłem na zbliżające się kolejne kaskady. Wiosłując co sił nie czułem, że z ramienia zaczyna mi kapać krew, a opięty do granic wytrzymałości kapok obciera wszystkie ruchome części ciała.To wszystko działo się w takim napięciu, że gdyby mi urwało ręce to i tak dalej bym w swojej wyobraźni machał wiosłem. Dobrze, że tak się nie stało, ponieważ te ręce po paru sekundach miały inne zadanie - usiłowały mnie ratować!

Dobrze, że moi kochani Rodzice nie czerpią informacji z Internetu, bo inaczej, po przeczytaniu tego wpisu, jestem pewny, że moja troskliwa Mama z uśmiechem na twarzy powyrywała by mi z nogi z d.. , żebym już nigdy i nigdzie więcej nie pojechał.

Po pokonaniu kilku spienionych gardzieli kątem oka widziałem, że zbliża się czas moich zaślubin. Pamiętam tylko, że najpierw zobaczyłem błękitne niebo, a za moment byłem już w wodzie. Nagle zrobiło się ciemno i zdecydowanie duszno. Kiedy płuca zaczęły krzyczeć – „więcej powietrza!", zrozumiałem, że popełniłem największy błąd swego życia. Zamiast zrobić wszystko, żeby wypaść na zewnątrz pontonu, kurczowo chciałem się przykleić do czegoś, co unosi się na wodzie. Mój strach podpowiedział mi najgorszy scenariusz ratunku, jaki można sobie tylko wyobrazić! Konsekwencją mojej głupoty było czasowe uwięzienie pod pontonem. Mając na sobie kapok, siła wyporu była zbyt duża, żeby uwolnić się z pułapki i przez długi czas czułem się jak przysłowiowa skarpeta w pralce. Wszystko dookoła z ogromną szybkością wirowało, a ja wciąż na najpłytszym oddechu walczyłem o cenne sekundy. O tym coraz krótszym oddechu i smaku wody można by długo pisać, ale nawet najlepsze pióro nie odda mojego przerażenia tak dobrze jak film. Na próżno ratownicy wypatrywali mnie na powierzchni wody. Dopiero po jakichś dwóch minutach, gdy ponton po zderzeniu z podwodną skałą nagle zmienił kierunek, udało mi się wydostać z więzienia. Nawet teraz, jak patrzę na ujęcie, kiedy nasz kapitan wchodzi na ponton i zaczyna wypatrywać załogi jakoś dziwnie zaczynają mi się pocić ręce...

Informacje praktyczne

Wizy: do Zambii i Zimbabwe dla turystów z Polski są wymagane wizy.

Obowiązkowe szczepienia: żółta febra

UWAGA ! Jest wymóg posiadania Międzynarodowej Książeczki Szczepień. Bez tego dokumentu nie ma możliwości wjazdu oraz wyjazdu z kraju docelowego. Ponadto istnieje duże zagrożenie zachorowania na malarię. Obowiązkowo przed wylotem z Polski skonsultuj aspekty zdrowotne z lekarzem. Nie ma sensu w Polsce kupować środków na odstraszanie komarów – są za słabe. Na miejscu w aptece kupisz bardziej skuteczne.

Karty kredytowe: tak, ale z dużymi problemami. Lepiej zabrać dolary.

UWAGA: uprzedź swój bank, że będziesz podróżował po Afryce. Mi po pierwszej transakcji bank dla bezpieczeństwa zablokował kartę.

W wysokim sezonie zarezerwuj nocleg i rafting - ograniczona ilość miejsc. Polecam zrobić rezerwację noclegu z dużym wyprzedzeniem. Ja korzystałem z usług www.oldursula.com - bardzo kameralny kamping. Od razu ostrzegam, że nie jest tani ( 160$/za dwójkę) ale za tą cenę oferuje to, co jest bezcenne - najwyższe bezpieczeństwo sanitarne. W kranie woda zdatna do picia, moskitiery i systemy odstraszające dziką zwierzynę. Warto również zapoznać się z ofertami zamieszczonymi na portalu Travelstart, gdzie często można kupić cały pakiet (przelot, nocleg, rafting) w dużo niższej cenie. Link: https://www.travelstart.co.za/

Inne atrakcje turystyczne

Kąpiel w "Diabelskim Gardle"

Wodospad Wiktorii

źródło fot. http://www.intoafrica.com

UWAGA: Nie ma sensu wynajmować przewodnika. Trasa wzdłuż wodospadu jest dobrze oznaczona i zaprojektowana w formie ścieżki dydaktycznej. W atrakcyjnych miejscach są posadowione tablice z opisem. Koniecznie musisz zabezpieczyć aparat i dokumenty oraz wszystko, co jest wrażliwe na wodę.

Żaden futerał ani reklamówka nie stawią czoła wszechpotężnej bryzie. Jeżeli możesz to zostaw wszystko w hotelu lub zaopatrz się w saszetkę wodoodporną lub wodoszczelny plecak

Safari (fot. Henryk Kukla)

Komentarze

Wspaniały blog! Czekam na więcej! :)

Niesamowita relacja!!! Serdeczne pozdrowienia z Meksyku dla sklepu trekmondo! :)

Napisz opinię