Przypadki z Nazca. Autor: Henryk Kukla

23/06/2016


Od zawsze zastanawia mnie rola przypadku i późniejszych jego następstw. Praktycznie od szkoły podstawowej stopniowo dowiadujemy się, że przypadek zmieniał nasze wyobrażenie o świecie - czyż to nie Newton przypadkowo odkrył fizyczne prawdy obserwując spadające z drzewa jabłko? A jak wytłumaczyć fenomen pojawienia się Cortesa w dniu, kiedy azteccy kapłani palili ognisko oczekując nadejścia Boga, na domiar tego, robili to raz na 53 lata! To właśnie ten przypadek wykorzystał hiszpański konkwistador: w tym szczególnie świętym dniu wjechał przed oblicze kapłanów na białym wierzchowcu, a jego, egzotyczne w tej części świata, siwe włosy dobitniej podkreślały boski wymiar spotkania. Skoro azteccy Kapłani nigdy wcześniej w swym życiu nie widzieli podobnego zwierzęcia, to czy możemy powiedzieć, że ten koń i kolor włosów nadał bieg nowej historii? Jestem pewien, że będąc „oko w oko" z tak silną, pełną wigoru bestią, drobni, małego wzrostu azteccy wojownicy poczuli w zwierzęciu przytłaczającą potęgę i moc – czy się przestraszyli, a może byli zadziwieni i zaskoczeni? - tego nie wiem – ale coś magicznego musiało się wydarzyć, skoro w przeciągu 5-ciu lat, z pomocą 503 żołnierzy, Cortez podporządkował sobie wielomilionowe królestwo! Gdyby nie ten koń i zbieg innych, przypadkowych okoliczności, ten wojowniczy naród na pewno zachowałby się zgodnie ze swoją tradycją: walczyłby o swoje, aż do ostatniej kropli krwi i kto wie, jak by dziś wyglądała południowoamerykańska rzeczywistość. Wiem, że to niestylistycznie, ale jak inaczej podsumować ten ciąg zdarzeń i nieprzewidywalnych następstw jak nie: przypadek!

Podróżując po Peru aż huczy od różnych ciekawych, czasami wręcz nieprawdopodobnych historii. Będąc w Nazca byłem pod wrażeniem, gdy z pokładu małego samolotu mogłem podziwiać geometryczne kształty linii wyrysowanych na pustyni. Naukowcy nazywają je geoglifami, a ja patrząc swoimi oczyma widzę logiczny, artystyczno-matematyczno-astrononomiczno-nadludzki fenomen. Aż trudno w to uwierzyć, że ta ponadczasowa osobliwość przez wieki była niezauważona. Siła przyzwyczajenia, do niby „jakichś" linii, była tak silna, że uśpiła czujność żyjących tu od wieków mieszkańców. Dopiero na początku XIX w.świat ponownie dowiedział się o tym ewenemencie - za sprawą przypadku: samolot lecący do Limy zboczył z kursu i nieplanowanie wleciał nad pustynny płaskowyż wybrzeża. Siedzący za sterem pilot z niedowierzaniem, przez szybę kokpitu, obserwował pojawiające się geometryczne kształty, układające się w logiczną całość. Mimo tego, że od tamtej chwili minęło wiele czasu, linie i figury z Nazca ukrywają wiele, do dziś nie wyjaśnionych, tajemnic. Istnieje sporo teorii usiłujących wyjaśnić znaczenie linii. Wszystkie, od najbardziej ekstrawaganckich do najbardziej konserwatywnych, mają swoich zwolenników i przeciwników. Chcąc być obiektywnym w swoich rozważaniach, teza, że mamy do czynienia ze „świątynią" – swoistym kalendarzem z Nazca jest wielce prawdopodobna. Gdy popołudniem 21 czerwca 1941r prof. Kosak, podczas rutynowego wykonywania pomiarów, zauważył, że słońce zachodzi dokładnie nad linią, którą obserwował, a że w tym właśnie dniu na półkuli południowej ten dzień wyznacza ważną datę rolniczego kalendarza, to myślicie, że to przypadek?


Płaskowyż Nazca - pustynna magia linii , geometrii i kształtów fot. H. Kukla


Według teorii najbardziej ekstrawaganckiej, mamy do czynienia z ogromnym lotniskiem dla przybyszy z innych planet. Teoria opiera się na fakcie, że linie i trapezy mają kształt pasów startowych, są widoczne jedynie z lotu ptaka, oraz, że figura „człowieka z głową sowy", zwana też „astronautą", jest portretem przybysza z innej planety.



Widok pasa startowego z lotu ptaka daje wyobrażeni o pozaziemskiej dokładności wykonania. Fot. H.Kukla


W Nazca spędziłem niestety tylko kilka dni, mimo tego, że mógłbym tu zostać na całe życie. Pustynny i surowy krajobraz nie przeraża aż tak bardzo jak sama myśl, że któregoś dnia musiałbym się zmierzyć,tak jak azteccy wojownicy, oko w oko, ale tym razem nie z koniem, ale z czymś-kimś, co przyleciało do mnie z kosmosu.

Henryk Kukla


Widok z lotu ptaka. Fot. H.Kukla

Komentarze

Ja też uważam, że to kosmici - ale bardzo podobni do Nas (vide - Danniken)

Napisz opinię